Odkryj ze mną Podlasie
17/10/2023Plan pod siebie
24/10/2023Jedno wspomnienie z mojego dzieciństwa
Gdy byłam dziewczynką, na wakacje jeździłam do moich dziadków na wieś. Miałam to szczęście, że miałam dwie babcie i dwóch dziadków. Jak to często bywa, jedną babcię lubiłam bardziej, a drugą mniej. Tak nierówno podzielona była moja miłość pomiędzy dwie cudowne kobiety.
U mojej babci na wsi drogę wyznaczały polne kamienie tworzące prastary bruk, czyli takie prawdziwe kocie łby. Każdy kamień był z innej bajki. Widziałam te, które były małe i duże, proste i krzywe, szare, czerwone, żółte. Cała masa różnorodnych kamieni, których pokolenia babć i dziadków używały przez lata. A że jeździły po nich wozy, furmanki i chodziły podkute podkowami konie, to kamienie były porządnie wbite we wsiową drogę.
I pamiętam, że tę część drogi, która była naprzeciw płotu dziadków znałam na pamięć, nauczyłam się każdego pojedynczego kamienia.
Wiele razy patykiem obrysowywałam te kamienie, wszystkie i każdy z osobna. Tworzyłam oryginalne wzory łącząc kamienie w różne kształty. Rysowałam mapy, abstrakcyjne obrazy. Dobierałam je kolorami lub kształtami i oczami wyobraźni widziałam dalekie kraje i bajkowe stworzenia.
Niektóre kamienie na tym kawałku drogi lubiłam bardziej, a inne mniej.
Był tam jeden wielki płaski kamień, na którym mieściła się moja stopa. Był szary, kanciasty i leżał blisko krawężnika. Był też drugi co do wielkości, też duży - tego nie lubiłam, bo był mocno okrągły od góry i jeśli stanęłabym na nim nieuważnie, mogłabym skręcić nogę w kostce.
Były też malutkie kamienie i na nich też od czasu do czasu się skupiałam, żeby nie poczuły się pominięte moją uwagą. Żeby nie pomyślały, że widzę tylko te duże kamienie albo tylko te o ciekawych kształtach. A tych, które ktoś gdzieś kiedyś wcisnął pomiędzy, aby wypełniły pustkę, dzisiaj nikt nie zauważa. Byłam niemal pewna, że kamienie czują i myślą. Niektórym nadałam nawet imiona, Stasiek, Lusia, Michał.
Dziś te kamienie wciąż tam są.
Byłam na tej wsi jakiś czas temu, ale zupełnie o nich wtedy nie pamiętałam. Przypomniały mi o nich moje ostatnie spacery. Chodzę sobie czasami po podobnych, choć zupełnie innych kocich łbach.
Dziś moich dziadków już nie ma. Dziś dom, w którym spędziłam tyle dni i nocy, podwórko, na którym się bawiłam i opalałam, ogród w którym rosły najbardziej słodkie truskawki we wszechświecie, ławka na której siedziałam z babcią i jej sąsiadkami na plotkach...
Tego już nie ma.
Zostały mi wspomnienia, które od czasu do czasu wyskakują jak Filip z konopi. Lubię to, jak kiedyś moje babcie i te kamienie.