Przeciwieństwa i podobieństwa
12/04/2024W Twoim sercu
26/04/2024Boimy się
Większość ludzi na planecie Ziemia nosi w sobie różnego rodzaju lęki.
Lęk przed jutrem, lęk przed drugim człowiekiem, lęk przed porażką, lęk przed wojną, lęk przed zdradą, lęk przed samotnością, lęk przed chorobą lub śmiercią.
Można tak wymieniać i wymieniać, w nieskończoność. Jest tego naprawdę dużo, a lista bardzo długa. Ilu ludzi żyje na świecie, tyle znajdzie się hamujących spełnienie mieszanek różnych rodzajów strachów. Każdy nasz lęk jest osobisty, prawdziwy, smutny i w większości przypadków raczej utrudniający życie niż pozytywnie mobilizujący.
Dzicy lokatorzy.
Nie wiedzieć kiedy lęki stają się żywym rezydentem w naszej duszy i w sercu. Pamiętamy o nich przy każdej okazji, pozwalamy im rządzić naszymi wyborami, dbamy o nie i nie dajem odejść, zniknąć. Robimy to bezwiednie, bo przecież na poziomie świadomym wcale tego nie chcemy. Jednak w głębi naszego jestestwa, poza logicznym rozumowaniem, potrzebujemy ich, pragniemy się czegoś obawiać.
Lęki nie ułatwiają nam życia i raczej powodują, że czujemy się gorzej, jest nam smutno i ogromnie trudno funkcjonować w codzienności. Blokują nas, hamują i wycofują.
Mądrzy ludzie mówią, że ponad 90% naszych obaw nigdy nie objawi się w naszych życiach, a my mimo to hodujemy je w sobie i wciąż boimy się ludzi, uczuć, wydarzeń, lękamy się życia.
Pytanie:
Co nam to daje? Co zyskujemy? Co dostajemy w zamian za to, że się boimy? Co konkretnego otrzymujemy, jakie mamy profity?
Zdecydowanie mamy wtedy poczucie (złudne), że kontrolujemy nasze życie, a więc nie damy się niczemu zaskoczyć. Nawet jeśli wydarzy się coś najgorszego, to wierzymy, że wcześniej tonąc w lęku, w pewien sposób przygotowujemy się na to. No ale przecież nie jesteśmy w stanie tego kontrolować. To jest poza nami. W większości przypadków boimy się właśnie tego, co jest na zewnątrz kręgu naszego wpływu, a nie tego, co jest wewnątrz i czym możemy zarządzać. W rzeczywistości TAM - co ma się wydarzyć, to się przecież wydarzy. Natomiast TU - jest trochę inaczej, bo mamy wpływ. TU nie trzeba się bać, TU warto działać.
Manipulujemy siebie.
Żyjąc w lęku sprowadzamy siebie do roli ofiary, którą dobrze by było, aby się ktoś zaopiekował, pogłaskał po głowie i powiedział kilka miłych słów. Niezaspokojone potrzeby i nierozpoznane emocje z dzieciństwa dają o sobie znać bardzo wyraźnie. Pragniemy, aby ktoś zwrócił na nas swoją uwagę i się nami zajął, kiedy się boimy. Chcemy, żeby ktoś był blisko w razie gdyby nasze obawy miały się sprawdzić.
Kiedy się boimy to dajemy sobie dowód na to, że jesteśmy tacy, jak większość naszego społeczeństwa, czyli jesteśmy podobni i nie odstajemy. W takich okolicznościach łatwiej znaleźć przyjaciela, łatwiej też odstraszyć wrogów. W grupie mocniej, bardziej i odważniej. Choć chcemy być inni i się wyróżniać, to tak naprawdę pragniemy przynależności, więc podświadomie dążymy do tego, aby pasować do ogółu.
A gdyby tak przestać się obawiać i lękać?
Gdyby tak nie przejmować się tym, że jutro będzie padać deszcz albo że żar będzie lał się z nieba. Że nie dostaniemy podwyżki. Że może nie będzie nas stać na wymarzone wakacje. Że kiedyś się zestarzejemy. Że ktoś bliski odejdzie i nas zostawi. Że się mocno rozchorujemy. Że nasze dorosłe już dzieci nie będą miały szczęśliwego życia. Że, że, że... Może, może, może...?
Gdyby tak po prostu zacząć się cieszyć dniem dzisiejszym i tym, co nam przyniósł. Móc zobaczyć i docenić to, kim teraz jesteśmy oraz to, co mamy. Być w stanie porzucić walkę i zaakceptować to, kim nie jesteśmy i czego nie mamy. Dostrzec parę szans i możliwości, i wykorzystać je lub nie. Po prostu zaakceptować naszą rzeczywistość i miejsce, w którym DZIŚ jesteśmy.
A gdyby tak...
Gdyby tak zacząć być szczęśliwą z powodu tego, że JESTEM na tym pięknym świecie.
A może tak przestać gdybać i po prostu to zrobić?