Sama, ale nie samotna
31/07/2024Akceptacja
26/08/2024Prawda
Wierzę, że ktoś to kiedyś zbadał, sprawdził i udowodnił. Choć właściwie dowody nie są mi do niczego potrzebne. Wystarczy w to uwierzyć i stanie się to prawdą.
"Ze wszystkich spraw, którymi my ludzie się martwimy 40% nigdy się nie zdarzy, 35% wyjdzie lepiej niż nam się wydaje, 15% możemy zmienić niewielkim nakładem pracy, na 8% nie mamy najmniejszego wpływu"
Co z tego wynika?
Niemal połowa naszych zmartwień, to negatywne wyobrażenia, które budujemy w naszej głowie, poddając się lękom w naszej podświadomości oraz konsekwencjom emocjonalnym braków i strat w przeszłości. Rysujemy w swoich głowach demony na piasku, a fale czasu zmywają je i w efekcie nie pozostaje z nich nic. Czy aby na pewno nic? Prawie wszystko zostawia jakieś ślady. A więc pozostaje w nas obcy i jednocześnie znajomy ślad rozwijania nawyków zamartwiania się, co jest nam zupełnie do niczego niepotrzebne. To nas niszczy, często obarcza nieadekwatną odpowiedzialnością i poczuciem winy, smuci, unieszczęśliwia i obciąża nasze ciała.
Ponad jedna trzecia rzeczy, o które się martwimy wyjdzie nam lepiej niż to sobie wyobrażamy! Czyli jesteśmy w stanie zrobić naprawdę dużo wspaniałych rzeczy. Nie starając się zbyt mocno. Po prostu, działając po swojemu i instynktownie. Potrafimy odmienić swoje życie, poprawić je, wznieść się wyżej, sprawić, że będzie nam lepiej. Tak po prostu, naturalnie. Mamy tę moc. Zaufajmy sobie bardziej. Uwierzmy w siebie i swoje nieograniczone możliwości. MAMY TĘ MOC!
I analizując dalej...
Jest też niewielka część spraw, wydarzeń, które możemy zmienić. I to jest bardzo dobra wiadomość! Podejmując świadomie jakieś działania, robiąc coś inaczej, mocniej lub słabiej, więcej lub mniej. Wybierając pomiędzy wieloma możliwościami. ŚWIADOMIE PODEJMUJĄC PEWNE DECYZJE. Mamy w sobie ogromną moc sprawczą. Możemy świadomie zadziałać i zrobić konkretne rzeczy. Z tym, że trzeba wykazać aktywność, zmobilizować się, bo przecież dobrze wiemy, że "samo się nie zrobi".
I znikoma, naprawdę tyciuchna i minimalna część spraw jest po prostu taka, jaka jest. Nie mamy na nie wpływu. Tego nie jest dużo. W takich wypadkach świetnie sprawdzi się akceptacja. Nie koniecznie rozumienie wszystkiego, po prostu akceptacja i wewnętrzna zgoda na to, aby niektóre rzeczy były takie, jakimi są.
Więc pytam siebie i Ciebie
Po co się martwić? Po co zaprzątać sobie głowę czymś, co prawie na pewno się nie zdarzy? No nie wiem. Możesz powiedzieć, że PRAWIE robi wielką różnicę. Czyżby? Mi chyba nie robi żadnej. Tak czy inaczej szklanka jest w połowie pełna lub w połowie pusta. Jak Ty ją widzisz? U mnie z pewnością jest w połowie pełna.
Wiem, że nie jestem doskonała, nie muszę być. I czasami niepotrzebnie się martwię. Jednocześnie wiem też, że nie warto męczyć siebie nierealnymi, negatywnymi myślami. I świadomość tego ma już dla mnie ogromne znaczenie. Dzięki temu mogę się rozwijać w pożądanym i słusznym kierunku, aby zmienić to, co mnie uwiera i przysłania moje życie TU I TERAZ mgłą zmartwień.
Apeluję!
Nie martwmy się na zapas!